środa, 13 stycznia 2010

Noc u Stacha

Pamiętam pewną dość zabawną sytuację. Mieliśmy Bal na zakończenie studiów. Po imprezie mieliśmy pojechać na noc do mnie - Meg, która wtedy chyba u mnie mieszkała, albo pomieszkiwała, Kuba, który nie dotarłby po nocy do Gołkowa. No i Stachu, który też mieszkał daleko na Ursynowie. Wsiedliśmy razem w taksówkę. Pod domem okazało się, że zgubiliśmy klucz do domu! Ja nie miałam torebki, klucz miał ktośtam wziąć no i w końcu klucza nie było. Staliśmy pod drzwiami jak idioci - Kuba i Staszek w garniturach, my z Meg w jakiś kieckach, na szpilkach. 3 w nocy, jesteśmy nieco podpici, trochę chłodnawo, a my w tych śmiesznych strojach. No to co robimy?

Stachu mówi, żebyśmy pojechali do niego do domu.
Mieliśmy wątpliwości - obudzimy Jego rodziców w środku nocy, w środku tygodnia.
No ale co innego nam pozostało? Wsiedliśmy w nocny autobus. Przyjechaliśmy do niego na Ursynów. Mama Staszka już przygotowała dla nas posłania. Dostaliśmy jakieś koszulki do spania. Chociaż wtargnęliśmy tak w środku nocy to rodzice Staszka byli bardzo mili i pomocni, a rano (znowu w garniakach i kieckach) Mama Staszka czekała na nas z super śniadankiem.

asia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz